„Strzyżenie trawnika”

„Strzyżenie trawnika”

Na drugi dzień po opisanych w poprzednim wpisie zabiegach na moim dziąśle, pojechaliśmy na wszelki wypadek na kontrolę rany. Wprawdzie dziąsło nie bolało mnie bardzo, ale miałam spuchniętą twarz z lewej strony, a samo miejsce po wyrwaniu zęba było białe, ze względu na wypaloną śluzówkę – krew odpłynęła, czy też w ogóle nie było naczyń krwionośnych… Dr Nieckula uznał, że zabieg koagulacji był niepotrzebny, bo wystarczyło przytrzymać gazik dłużej. Pamiętacie jednak, że żaden gazik nie był w stanie zatrzymać krwawienia. Powiedział, że dziąsło się zagoi, tylko potrwa to po prostu dłużej. Przyznam, że ulżyło mi, jednak jak się później okazało – przedwcześnie.

Po wielu dniach od tego wydarzenia można stwierdzić, że de facto zrobił mi się suchy zębodół – nie miałam skrzepu, dziąsło bolało mnie przez kolejne 7 dni, a kość dość długo była odsłonięta. Dziąsło faktycznie się zmieniało, jednak trudno było określić, czy na lepsze. Cały czas coś się z niego sączyło. Pozostałych wrażeń zmysłowych nie będę już Wam opisywać – była to po prostu bardzo trudno gojąca się rana, gdyż nie było na niej śluzówki. Zażywałam leki przeciwbólowe przez 7 dni. Przy tej okazji mogę potwierdzić, że ibuprom sprint caps działa 8 godzin 😉 Nie wiem, co obiecują w reklamie – jeśli więcej, to jest to ściema ;). Ja brałam tabletkę o 9 i równo do 17 miałam spokój – i tak przez 7 dni. Potem dziąsło przestało mnie boleć na dobre.

W międzyczasie udałam się na umówioną wizytę ortodontyczną, jednak w związku z wyglądem rany nie mogło być mowy o założeniu dolnego łuku :(. Tego samego dnia, kiedy miałam wizytę u ortodonty, czyli po 11 dniach od zabiegu koagulacji, wieczorem moje dziąsło znów zaczęło KRWAWIĆ! Pani ortodontka nie dotykała w ogóle moich dziąseł, zatem na pewno nie to było przyczyną. W zasadzie trudno mi określić powód naruszenia dziąsła – faktem jednak jest, że gdy wypiłam czekoladę na ciepło (nie gorąco) i poszłam umyć zęby, zobaczyłam, że z rany znów leci krew :(. Być może przyczyną krwawienia było wypadnięcie spongostanu z dziąsła. Natychmiast pojechaliśmy do dr Nieckuli. Powiedział, że dobrze że dziąsło krwawi, bo to znaczy, że śluzówka i naczynia krwionośne się pojawiają, jednak kość nadal jest na wierzchu. Chwilę zastanawiał się co zrobić i w końcu wymyślił, że wszyje mi tzw. sączek jodowy, czyli w mojej ocenie kawałek gazy nasączony jodyną. Oczywiście dostałam znieczulenie, które na pewno trafiło w nerw, bo przez całą moją żuchwę przeszedł prąd :/. Zabieg nie bolał w ogóle, nie był nawet nieprzyjemny. Dr Nieckula powiedział, że od teraz co około 3-7 dni będę przychodzić do niego na “strzyżenie trawnika” ;). O co chodziło? Mianowicie – wszyty sączek miał za zadanie pobudzać śluzówkę zębodołu do regeneracji. Odbudowująca się śluzówka wypychała sączek od środka, zatem trzeba go było podcinać, bo z dnia na dzień było go za dużo :). Na koniec doktor powiedział (mi, urodzonemu hipochondrykowi!!!), że dobrze, że przyszłam, bo takie odsłonięcie kości, jakie miałam MOGŁO w rezultacie wywołać nawet martwicę kości :/ :(. Wyobraźcie sobie moją reakcję – przeczytałam o tym wszystko, co znalazłam w internecie (dodam, że niewiele jest materiałów na ten temat).

Czy kuracja sączkiem jodowym pomogła w moim przypadku? O tym napiszę za jakiś czas. Zanim jednak będzie o rezultatach “strzyżenia trawnika”, obiecuję, że następny wpis będzie o aparacie, bo mało ostatnio o nim piszę.

P.S. Na zdjęciu Michał upodabnia się do naszego ukochanego Forresta Gumpa, kosząc trawę na polu namiotowym w Rowach :). 

 

Kasia / 2016-07-31

Nie ma jeszcze komentarzy. Może pozostaw swój? 😊

Zareklamuj się na Zadrutowanych!
573 622 odsłon w w 2018 roku Zobacz ofertę »