Dziś zacznę od ciekawostki zaczerpniętej z pewnego forum. Wątek forum, w którym znalazłam tę mądrość, dotyczy tego, co nas – zadrutowanych – istotnie interesuje, czyli usuwania kamienia nazębnego. Cytat:
Ostatnio stosowałam środek o nazwie „kret „i „domestos” pomaga usunąć kamień ale nie wiem czy można tym usta płakać????najlepiej zapytać stomatologa
Cóż, rzeczywiście w tej sytuacji najlepiej będzie zapytać stomatologa 😉
Michał pisał o swoich doświadczeniach na ten temat już wcześniej, natomiast dzisiaj to ja podzielę się z Wami moimi wrażeniami związanymi z profesjonalnym czyszczeniem zębów z kamienia i osadów. Zapewne te zabiegi są Wam znane, bo nie dotyczą one tylko i wyłącznie osób noszących aparaty na zębach. Ogólne zalecenia są takie, że każdy z nas powinien minimum 1 raz w roku poddać się zabiegowi usuwania kamienia. Zabieg ten jest nawet refundowany przez NFZ. Przyznam, że ja nigdy nie korzystałam z refundacji tego zabiegu. Kiedyś szukałam w internecie informacji na temat gabinetów dentystycznych w Warszawie, które mają podpisaną umowę z NFZ, aby móc usunąć kamień bezpłatnie. Niewiele takich miejsc znalazłam, a Szpital Grochowski, który wyszukałam na jakimś forum, nie cieszył się zbyt dobrą opinią pacjentów. W związku z tym decydowałam się płacić te 150-200 zł i raz na jakiś czas poddać się scalingowi. Przyznam, że osobiście nie znosiłam tego zabiegu. Przedostatni raz w pewnej klinice był dla mnie tak krwawy, że miałam podejrzenia, iż zabieg został wykonany metodą mechaniczną (wiertłem!), wskutek czego uszkodzono mi dziąsła. Dodatkowo, moja siostra zawsze powtarzała mi, że przecież scaling wykonywany ultradźwiękami w ogóle nie boli. Zestawiając to doznawanymi odczuciami, trudno było mi się z tym zgodzić. Ja osobiście uważałam ten zabieg za niekomfortowy i kojarzył mi się z bólem.
Zapisując się kolejny raz na usuwanie kamienia, postanowiłam dokładnie prześwietlić oferty kilku gabinetów, aby mieć pewność, że zapisuję się na zabieg wykonywany ultradźwiękami. Gdy zadzwoniłam kontrolnie do kliniki, w której wykonałam ostatni, krwawy zabieg, na moje pytanie: Czy zabieg wykonanywany jest ultradźwiękami?, miła pani w recepcji powiedziała z wahaniem: chyyyyba taaaak….ale musiałabym zapytać. Z tego co pamiętam, nie było jednak kogo o to zapytać, więc uprzejmie podziękowałam. Ta odpowiedź dała mi jednak do myślenia, że scaling ultradźwiękami nie jest w tej klinice normą. Albo po prostu trzeba lepiej przeszkolić panie z recepcji.
Podczas jednej z wizyt u dr. Nieckuli też dopytywałam o scaling. Usłyszałam, że obecnie istnieje tylko jedna metoda usuwania i są to właśnie ultradźwięki, po których wykonuje się piaskowanie, mające na celu oczyszczenie zębów, przestrzeni międzyzębowych oraz bruzd zębowych z osadów. Koniec końców zapisałam się na usuwanie kamienia do kliniki, w której leczymy się z Michałem ortodontycznie, ponieważ ortodontka prowadząca moje leczenie zapewniła mnie, że panie higienistki wykonujące zabiegi są bardzo dokładne. Postanowiłam więc spróbować.
Jak to zwykle ze mną bywa, bałam się tego zabiegu. Obawiałam się bólu i okropnych dźwięków, które od zawsze kojarzą mi się z gabinetem dentystycznym. Wiedziałam jednak, że muszę to zrobić, bo kamień na zębach z aparatem ortodontycznym – pomijając kwestie estetyczne i zdrowotne – utrudnia przesuwanie się zębów i podobno może powodować odklejanie się zamków. I niestety, przy aparacie odkłada się on szybciej.
Na wizytę zaprosiła mnie miła pani higienistka. Zanim siadłam na fotel, odbyłyśmy rozmowę podczas której poruszyłyśmy chyba wszystkie aspekty związane z higieną jamy ustnej :). Rozmawiałyśmy o pastach, szczoteczkach, niciach i wyciorach. Dowiedziałam się naprawdę ciekawych szczegółów związanych z czyszczeniem zębów, którymi podzielę się z Wami następnym razem. Oczywiście dopytałam też o zasadność wykonywania scalingu i piaskowania. Zdaniem pani higienistki poprawnie wykonany scaling niweluje konieczność wykonania piaskowania. Podobno niektórzy dentyści niedokładnie usuwają kamień, a niedociągnięcia maskują właśnie piaskowaniem. Czy tak jest? Tego nie wiem, ale na podstawie własnych doświadczeń mogę napisać, że piaskowanie daje wizualnie lepszy efekt. Zęby wydają się bielsze, więc pacjent jest zadowolony. Samo usuwanie kamienia takiego efektu nie daje.
O tym, czy zabieg piaskowania będzie u mnie konieczny, miało okazać się po wykonaniu scalingu ultradźwiękami oraz zabiegu o nazwie clean polishing.
Przed wejściem na fotel opowiedziałam także o zadrutowanych. Wyobraźcie sobie, że pani higienistka już nas znała :D! Okazało się, że ona także współprowadzi bloga, adresowanego głównie do higienistek stomatologicznych i bardzo pochwala oddolne inicjatywy pacjentów w zakresie tworzenia przystępnych informacji dedykowanych innym pacjentom ;).
Opowiedziałam także o moim ostatnim zabiegu scalingu. Powiedziałam, że nie lubię słuchać dźwięków dochodzących z tej małej maszynki. Pani higienistka zaproponowała, że pożyczy mi słuchawki 🙂 Postanowiłam jednak, że spróbuję bez, bo miałam przeczucie, że tym razem nie będą mi potrzebne. Jakie były moje wrażenia? Otóż – nie powiem, że było przyjemnie, ale nie mogę też napisać, że było nieprzyjemnie :). Nie było to aż tak męczące, żeby non stop przykłuwało moją uwagę – były chwile, gdy mogłam pozwolić uciec myślom w inne strony. Sam zabieg trwał dość długo, ale przyznam, że naprawdę wykonany był z niebywałą dokładnością. Jestem pewna, że ani jeden kamyczek się nie uchował! Po usunięciu kamienia pani higienistka wypolerowała moje zęby przy pomocy pasty ściernej. Na małą obracający się element (gąbeczkę/gumę?) nakładała pastę ścierną i delikatnie polerowała moje zęby. Na koniec wręczyła mi lusterko. Efekt był rewelacyjny! Punktem odniesienia w moich obserwacjach była wewnętrzna strona zębów górnych oraz prawa dolna trójka i przebarwienie, które wdarło się pomiędzy zęby wskutek silnego ich stłoczenia. Po wykonanych zabiegach nie było śladu przebarwień. Kamienia oczywiście też nigdzie nie zauważyłam. Warto też zaznaczyć, że krwawienie dziąseł było naprawdę minimalne – wystarczyło, że raz wypłukałam usta.
Po zejściu z fotela pani higienistka wykonała zdjęcie moich zębów, porównała je ze zdjęciami wykonanymi przed zabiegiem i również uznała, że oczekiwany rezultat został osiągnięty – bez piaskowania :)! Na koniec zachęciła mnie do zadawania pytań. Wiecie o co zapytałam? 🙂 O nazwy przyrządów do usuwania kamienia, żeby móc Wam je podać, w ramach ciekawostki i oswajania z tymi narzędziami.
I tak – do usuwania kamienia ultradźwiękami służy scaler, o czym akurat wiedziałam wcześniej. Ale podczas zabiegów używany był także mikrosilnik i kątnica (tych narzędzi wcześniej nie znałam ;)).
Choć cena tych “przyjemności” była dość wysoka (250 zł), to nie było mi żal, ponieważ byłam pod dużym wrażeniem zabiegów i osoby pani higienistki. W takich przypadkach, gdy jestem zadowolona z wykonanej usługi – np. u fryzjera, czy u dentysty właśnie – zwykle dopytuję o nazwisko specjalisty, żeby móc umówić się do tej samej osoby na następną wizytę. Tak też było i tym razem.