Poniżej druga część wpisu gościnnego naszej czytelniczki Kasi 💕. Tutaj znajdziesz część 1. artykułu 😊.
Cierpliwość: najtrudniejsza forma rozpaczy
W październiku 2016 r. założono mi górny łuk, natomiast 10 stycznia 2017 r. dorobiłam się drutu również na zębach żuchwy. Koleżanka straszyła mnie, że „dół bardziej boli”. Ja jednak zniosłam to całkiem lajtowo – po prostu już znałam wroga. Tak rozpoczęło się moje leczenie które miało trwać… no właśnie, ile? Niestety tego nie wiedziałam – nie otrzymałam planu leczenia, a to dlatego że moja pani doktor uważała, że każdy pacjent jest inny, każdy ma inną kość i nie ma sensu takie gdybanie. Usyłyszałam tylko, że będzie to na pewno krócej niż 2 lata. Na każdej wizycie dopytywałam „jak mi idzie” i „ile jeszcze”, ale nie uzyskiwałam odpowiedzi, więc po jakimś czasie po prostu dałam za wygraną i przestałam pytać.
Czas płynął, a ja nauczyłam się żyć z żelastwem. Początkowo myłam zęby jak szalona – po każdym posiłku. Szybko jednak zaczęłam myć jedynie 3 razy dziennie – po śniadaniu, po obiedzie i przed snem. Wyciorki i płukanki stały się moimi najlepszymi przyjaciółmi, nosiłam też ze sobą małe lusterko żeby skontrolować czy w aparacie i między zębami nic nie zostało w trakcie dnia. Obleśne, wiem, ale niestety niezbędne, bo wcześniej zdarzyło mi się chodzić z czymś przyklejonym do zęba po mieście. Co ciekawe: osad nazębny, z którym całe życie miałam problemy, w magiczny sposób zniknął – wychodzi na to, że troska o aparat sprawiła, że w wieku 27 lat nauczyłam się wreszcie myć porządnie zęby (obecnie używam szczoteczki elektrycznej i wiem, że nigdy już nie wrócę do szczoteczki manualnej).
W trakcie całego leczenia trzy razy odpadł mi zamek, raz łuk wysunął mi się z zamka. Dwa razy stało się to podczas posiłku, raz w trakcie mycia. Myślę, że to i tak mało awarii, bo słyszałam że niektórym zdarza się to dosyć często. Warto mieć to uwadze, wybierając ortodontę – trzeba zorientować się, kiedy przyjmuje (moja pani doktor przyjmowała codziennie oprócz śród) i ile zajmuje nam dojazd do gabinetu.
Jak wspominam moje wizyty? Po większości z nich musiałam wspomagać się dzień lub dwa lekami przeciwbólowymi i unikać twardego jedzenia. Wizyty odbywały się prawie zawsze co 4 tygodnie. Prawie zawsze, bo raz czy dwa przerwa była 5 – tygodniowa. Oczywiście nie opuszczałam żadnych wizyt i stosowałam się do zaleceń pani doktor. Przerażają mnie historie ludzi, którzy np. przychodzą po 4 tygodniach z cyt. „kożuchem z osadu na zębach”. Zgroza! Co trzeba mieć w głowie? Tylko regularne wizyty i codzienna higiena aparatu mogą nas doprowadzić do szczęśliwego finału, który może przyjść nawet szybciej niż myślimy – to przydarzyło się właśnie mnie.
Szok i niedowierzanie
Tak jak wspominałam, nie miałam pojęcia jak długo ja i aparat będziemy nierozłączni. Wizualnie zęby wyprostowały się już chyba po dwóch miesiącach noszenia drutów, ale przecież chodziło o to, żeby korzenie również się przesunęły i aby piękny efekt był już na zawsze. Pogodzona ze swoim losem zjawiłam się na wizycie w 11 miesiącu leczenia i tu nastąpił spektakularny zwrot akcji. Pani Doktor popatrzyła na mnie, kazała mi pozaciskać zęby tak jak zawsze, po czym oświadczyła, że robimy RTG. Zdjęcie wyszło, ona na patrzy na zdjęcie, na mnie, ja na nią, po czym ona zaczyna coś mówić o płytce retencyjnej i wtedy trybiki w mojej głowie zaczęły zgrzytać, bo przecież przecież retencja jest PO aparacie, no a ja aparat jeszcze mam i to nawet nie rok! Zszokowana zapytałam, czy to znaczy, że to już koniec. Usłyszałam najpiękniejsze słowa na świecie – Za miesiąc zdejmujemy aparat.
Jeżeli myślicie, że od tej pory było już z górki to mylicie się – na ostatni miesiąc, który oczywiście dłużył się niemiłosiernie, dostałam jeszcze wyciągi. Jeżeli z doświadczenia nie wiecie, co to, to módlcie się, żeby tak już zostało – moim zdaniem była to najgorsza część leczenia. Wyciągi to małe gumki, które zakłada się między zębami szczęki a żuchwy, w różnych konfiguracjach. Oczywistym następstwem noszenia tego jest fakt, iż nie można otworzyć buzi tak szeroko jak wcześniej. Jeżeli o tym drobnym fakcie zapomnisz, wyciąg nie wytrzyma i puści – czyli naprężona guma strzeli Ci w Twoja biedną wargę. Rozrywka dla fanów biczowania.Ortodontka zaleciła, abym nosiła wyciągi na noc oraz na 2-3 godzinhy dziennie. W praktyce jednak starałam się je nosić cały czas i zdejmować tylko do jedzenia.
W końcu jednak nadszedł ten piękny dzień. Ortodontka wzięła do ręki coś, co wyglądało jak obcęgi i zaczęła odrywać kolejne zamki aparatu. Zdjęcie wszystkich zamków i jednego pierścienia trwało około 5 minut. Następnie każdy ząb został oczyszczony z resztek kleju. Cała wizyta związana ze zdejmowaniem aparatu, czyszczeniem zębów z kleju i przyklejeniem retencji trwała godzinę. Nie bolało, ale nie było też najprzyjemniejszym (i najtańszym), co mnie w życiu spotkało. Efekt wynagrodził mi ABSOLUTNIE wszystko. Dodatkowo pani doktor zaprezentowała mi wyciski moich zębów z zeszłego roku, gdybym przypadkiem miała wątpliwości, że może nie było nie tak źle (było potwornie).
Teraz trochę nie mogę uwierzyć, że mam to już za sobą, że poszło tak szybko. Jeżeli zastanawiacie się nad wyprostowaniem zębów i odkładacie to w nieskończoność, to zróbcie to teraz, już. Warto, warto, po stokroć warto.
Małe podsumowanie
- Czas leczenia – 11 i pół miesiąca (w tym dolny łuk 10 miesięcy)
- Przygotowanie do założenia aparatu – 1395 zł
- Założenie aparatu, wizyty kontrolne, retencja – 5245 zł
Czekam jeszcze na górną retencje i oczywiście w dalszym ciągu będę odwiedzać panią doktor podczas wizyt kontrolnych, więc jeszcze trochę (ale już niedużo) będę musiała dopłacić.
Drodzy przyszli i obecni zadrutowani – a na jaki okres czasu zaplanowane jest Wasze leczenie ortodontyczne?
Jeśli znajomi planują wyprostować swoje zęby, podajcie im nasz adres 😉💕!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiła(e)ś, dołącz do nas na Instagram 🏖 oraz Facebook 👍.