Jest nam bardzo miło, że Zadrutowanych czyta nie tylko pokaźna grupa osób mieszkających w Polsce, ale także całkiem spora liczba osób przebywających na stałe poza granicami naszego kraju! ☺ Cieszymy się z tego rozszerzającego się na Europę zasięgu, bo również dzięki temu możemy dostarczać Wam coraz to nowych treści.
Jeśli zastanawiacie się, jak do leczenia ortodontycznego podchodzi się w innych krajach, to zapraszamy do przeczytania poniższego wpisu. W szczególności dedykujemy go osobom zainteresowanym podjęciem leczenia w przepięknej Norwegii ☺. Artykuł nadesłała Justyna, czytelniczka Zadrutowanych. Justyno, bardzo Ci dziękujemy i pozdrawiamy Cię wiosennie!
Justyna: Od zawsze miałam kompleks na punkcie moich króliczych zębów. Górne jedynki były wciśnięte przez długo ssanego kciuka. Cofnęły się i znacznie odstawały od reszty. Jeszcze w Polsce jako kilkulatka, dostałam „aparat”, który wyglądem przypominał smoczka. Jego złe używanie niestety jeszcze bardziej pogorszyło sytuację.
Nawet nie wiem, kiedy przestałam się uśmiechać do zdjęć, a przecież jestem pogodną osobą. Choć kompleks niekiedy dokuczał, a czas uciekał, wynajdowałam mnóstwo powodów, żeby odwlec wizytę u ortodonty. Wiedziałam jednak, że prędzej, czy później taka wizyta nastąpi.
I faktycznie – w końcu pojawiłam się u ortodonty, jednak nie w związku ze swoimi zębami. Kiedy mój starszy syn skończył 8 lat, stomatolog na rutynowej kontroli wypisała dla niego skierowanie do ortodonty, gdyż zaniepokoiła ją dość duża wada zgryzu syna.
Muszę w tym miejscu wspomnieć, że w Norwegii od najmłodszych lat zębom i higienie jamy ustnej poświęca się wiele uwagi. Działania profilaktyczne na rzecz zdrowych zębów u dzieci podejmowane są już od pierwszych dni po narodzinach – przykładowo, nie podaje się glukozy do wody. Ponadto na rynku norweskim nie znajdziemy w ofercie smakowych kaszek czy dosładzanych soków. Dzieci od najmłodszych lat przyzwyczajane są do picia wody, która dostępna jest dla wszystkich (również dorosłych) bezpłatnie. W Norwegii funkcjonuje także zakaz dawania dzieciom do przedszkola lub szkoły soków, pączków, wszelakich bułek słodkich, wafelków, czekolady itd. W szkołach nie funkcjonują również sklepiki.
Pierwsza wizyta u stomatologa zalecana jest około pierwszego roku życia dziecka. Podczas takiej wizyty rodzice są instruowani, jak zadbać o higienę i zdrowie mlecznych ząbków, jak uczyć dziecko odpowiednich nawyków czy jak dawkować fluor.
Niestety, nawet systemowe działania profilaktyczne nie są w stanie w całości wyeliminować wszystkich przypadłości stomatologicznych i wad zgryzu. Jeżeli konieczne jest leczenie stomatologiczne, to w przypadku dzieci do 16 r.ż, jest ono zupełnie bezpłatne, ale usługi ortodontyczne mogą być jedynie refundowane i to w zależności od wady i sposobu leczenia.
Wraz ze skierowaniem dostałam od stomatologa listę danych kontaktowych do ortodontów przyjmujących w mieście. Ponieważ większość z nich miała dobre opinie w internecie, wybraliśmy tego, który był najbliżej.
Pierwsza wizyta polegała na zebraniu ogólnego wywiadu i wykonaniu pakietu standardowych zdjęć, postawieniu wstępnej diagnozy i wyceny. Jest to duża wada zgryzu (ok. 3cm różnicy między dolnym a górnym łukiem) plus 2 czwórki w miejscu jednej (tak, ma o jeden ząb za dużo)
Ortodonta zalecił płytę korygującą na okres około 2 lat plus aparat stały po okresie leczenia płytą. Docelowo chodzi o to, żeby okres leczenia płytą przypadł na okres intensywnego wzrostu syna – dzięki temu praca z płytą może przynieść rewelacyjne rezultaty co znacznie skróci i ułatwi leczenie stałym aparatem. Syn dostał 70% refundacji leczenia (czyli największą z możliwych). Całkowity koszt płyty, zdjęć i odlewów, który był po mojej stronie (po refundacji) to 5600 nok czyli ok. 3000 zł. Łatwo obliczyć, że całkowity koszt leczenia wyniósłby około 16 970 nok, czyli około 9090 zł. Do tego dochodzą jeszcze koszty wizyt kontrolnych – syn ma wizyty kontrolne co 2 miesiące. Koszt wizyt po refundacji to 250 nok, czyli około 130 zł. Etap noszenia płytki wraz z uwzględnieniem opłat za wizyty to w naszym przypadku to 8600 nok (~ 4600 zł).
W międzyczasie również ja zdecydowałam się na leczenie ortodontyczne. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że inne mankamenty mojej urody to wynik złego zgryzu. Mimo, że mam dość szczupłą sylwetkę, zawsze borykałam się z tzw. drugą brodą – tego podbródka było za dużo. Teraz linia żuchwy się widocznie rysuje, z każdym kolejnym miesiącem wygląda znacznie lepiej. Zauważyłam też, że inaczej układają się usta. Ponieważ jestem osobą dorosłą i nie posiadałam wady kwalifikującej mnie do leczenia operacyjnego, nie zostałam objęta refundacją. Owszem, posiadałam wadę zgryzu, jednak nie na tyle poważną, abym musiała przejść operację. Łuk układał się u mnie w trójkąt, zamiast w standardowe C, w związku z czym praca zębów skupiona była głównie na czwórkach i piątkach. Do tego dochodziło wspomniane już cofnięcie i skrzywienie jedynek, ale to była już kosmetyka. Moje leczenie zostało zaplanowane na 20 miesięcy. Zaproponowano mi aparat stały – na górę tzw. półkosmetyczny, czyli 6 białych zamków i pozostałe metalowe oraz na dół, klasyczny aparat metalowy. Do tego płyta na noc przez rok od czasu zdjęcia aparatu stałego, jako retencja.
Całkowity koszt mojego leczenia to 40 000 nok (ok. 20 000. zł.) z tym, że w cenie są już wizyty kontrolne co 6 tygodni i wszelkie inne zabiegi, które są niezbędne w czasie leczenia ortodontycznego – w tym także usuwanie kamienia lub piaskowanie, w razie potrzeby.
Opiekę, sprzęt oraz kulturę osobistą lekarza oceniam dobrze. Ciężko mi powiedzieć czy to kwestia konkretnego gabinetu czy ogólnych standardów, bo nie miałam styczności z innymi ortodontami. Zawsze otrzymuję niezbędne informacje i przydatne w procesie leczenia narzędzia (typu gumki, szczoteczki, płyty itd.). Obecnie jestem w trakcie szóstego miesiąca leczenia (patrz: zdjęcie). Praca gumkami – wyciągami jest już zakończona, jedynki są już równiutkie. Jeszcze odrobinę nad zgryzem trzeba popracować. Leczenie było przewidziane na 20 miesięcy, najprawdopodobniej jednak skończy się na 12.
Na ostatniej wizycie zostały wykonane nowe zdjęcia do dokumentacji medycznej – progres jest dla mnie widoczny i baaardzo motywujący.
Obecnie jedyne czego żałuję to, że zwlekałam z tą decyzją tyle lat 😉
Zadrutowani: Jeszcze raz dziękujemy Justynie za podzielenie się swoimi doświadczeniami. A Ty? Myślisz o wyprostowaniu zębów i zwlekasz z decyzją? Pamiętaj, nie ma na co czekać! 🙂 Pamiętajcie również, że odwiedzając naszych reklamodawców u góry strony wspieracie naszego bloga, a jeśli założyliście lub zakładacie wkrótce aparat – gwarantujemy, że znajdziecie tam również coś dla siebie :).
Jeśli znajomi planują założenie aparatu, podajcie im nasz adres 😉💕!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiła(e)ś, dołącz do nas również na Instagram 🌅 oraz Facebook 👍.