Witajcie zadrutowani! Dzisiaj podzielę się z Wami własnymi doświadczeniami na temat bólów głowy. Od razu zaznaczę, że dla mnie jest to temat-rzeka, a dzięki lekturze wielu wypowiedzi na forach wiem, że wielu z Was także ma przykre doświadczenia związane z bólami głowy, związanymi z szeroko pojętym tematem zębów. Oczywiście zapraszam Was do dyskusji i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami na ten temat – wymieniajmy się wrażeniami, bo zawsze dobrze jest połączyć się w swoim bólu z kimś innym ;).
Otóż, gdybym miała scharakteryzować siebie pod kątem częstotliwości doświadczania bóli głowy, to z pewnością zaliczyłabym siebie do osób miewających je często, a nawet – bardzo często. Właściwie od dziecka ich doświadczałam. Po wielu latach analizowania tej przykrej dolegliwości doszukałam się kilku prawdopodobnych powodów odczuwania przeze mnie dolegliwości bólowych. Po pierwsze – jest to u mnie problem rodzinny. Zarówno babcia, jak i mama, doświadczały ich często. Babcia podobno codziennie! :/ Po drugie – jestem osobą, która stosunkowo mało pije. W zasadzie zadowalam się 2-3 szklankami napojów dziennie. Głównie jest to herbata, czasami kawa. Soków piję naprawdę niewiele, a do picia wody muszę się zmuszać. Gdy w celu sprawdzenia, czy bóle głowy mogą mieć związek z małą ilością płynów, zaczęłam pić więcej wody, okazało się, że faktycznie – im więcej piję, tym rzadziej boli mnie głowa. Nie wyeliminowało ich to jednak całkowicie. Po trzecie – na pojawienie się bólu wpływ miały także czynniki zewnętrzne, takie jak upał, zdenerwowanie, czerwone wino, niewyspanie się, za długie spanie, hałas, dym z papierosów czy zmiana pogody. Warto też dodać, że zanim udało mi się dociec tych przyczyn, rozróżniłam conajmniej 3 rodzaje doświadczanych bóli. Jednym z nich był ból zaczynający się u podstawy głowy, wędrujący przez jej tył. U mnie związany jest głównie z zatruciami pokarmowymi. Przy każdej zmianie położenia głowy ból ten się nasila i nie pomagają na niego żadne leki przeciwbólowe. Ból trwa dopóki coś stoi mi na żołądku. Drugi typ to ból ciśnieniowy, czyli ból tyłu głowy. Bardzo dokuczliwy, ale na szczęście pomagają na niego dostępne bez recepty środki przeciwbólowe. Trzeci to ból skroniowy i tego doświadczałam zdecydowanie najczęściej. Co ciekawe, głównie w soboty, ale nie tylko. Czasem myślałam, że ma to związek ze zmianą uregulowanego przez tydzień trybu życia. Na te bóle nie pomagały mi środki przeciwbólowe, picie czy wyjście na świeże powietrze. Na ogół musiałam po prostu przeczekać ból, borykając się – nazwijmy to – z ogólnoustrojowym otępieniem (wolniejsze reakcje na bodźce, trudności z koncentracją, itp.).
Jedyne, co na ogół mi pomagało, to gorąca kąpiel – leżenie w wannie, z zanurzeniem się z całą szyją i zanurzeniem podstawy głowy. Dodam, że te kąpiele faktycznie były gorące. Rozszerzały mi żyły, co powodowało lepszy przepływ krwi, ale nie oszukujmy się – ogólnie zdrowe to one nie były.
Być może zastanawiacie się, po co o tym wszystkim opowiadam. Choć generalnie potrafię łączyć różne przyczyny i fakty, to przez wiele lat nie wpadłam na to, że przyczyną bólów głowy – tych skroniowych, najczęstszych – może być nieprawidłowe ustawienie moich zębów. Choć dentystka już 11 lat wcześniej ostrzegała mnie przed bólami głowy związanymi ze wzrostem ósemek, jakoś nie trafiła do mnie w pełni ta informacja. Być może również dlatego, że osobiście nie uważałam problemu moich krzywych zębów za problem palący.
Co się okazało? Niezależnie od tego, czy zdecydowałabym się na noszenie aparatu, czy nie, rekomendacją dla mnie było usunięcie ósemek. Przypomnę, że poddałam się zabiegowi ekstrakcji dwóch górnych zębów ósmych, które były całkowicie wyrżnięte. Następnie usunięto mi dwie piątki górne i założono aparat. Uwierzcie, że od kwietnia br. skroniowe bóle głowy całkowicie zniknęły! Osoby, które doświadczają lub doświadczały podobnego problemu, wiedzą, jak wielki jest to powód do radości! Teraz, jeśli boli mnie głowa, to odczuwam głównie bóle ciśnieniowe, na które po prostu łykam tabletkę i wiem, że podziała. Dodam jednak, że naprawdę rzadko je miewam – mniej więcej raz na 1-2 miesiące. Jeśli chodzi o bóle powodowane tym, że coś stoi mi na żołądku (głównie skórki od owoców lub warzyw), to w sumie dawno już ich nie miałam – pewnie dlatego, że obieram wszystko ze skórek ;).
Czytając o ortodoncji całkiem sporo, napotykam też na inną nazwę tego obszaru medycyny – mianowicie: ortopedia twarzowo-szczękowa. Ta nazwa tym bardziej uświadamia mi, jak bardzo złożonym konstruktem jest nasza głowa i jak wiele czynników ma wpływ na jej kondycję.
Na koniec dodam jeszcze, że u mnie samo noszenie aparatu nie powoduje bólu głowy. Może wynika to właśnie z większej ilości miejsca w jamie ustnej, a tym samym – mniejszych napięć.
Opowiedzcie nam i pozostałym czytelnikom o swoich perypetiach związanych z bólami głowy na tle ortodontycznym. A może dzięki aparatowi udało się Wam rozwiązać inne dolegliwości, takie jak na przykład bóle karku? Czekamy na Wasze refleksje 🙂