Jednym z etapów mojego leczenia było usunięcie ósemek. Zresztą – było to wskazane nie tylko ze względów ortodontycznych. Właściwie podczas każdej wizyty u dentysty słyszałam, że górnych ósemek muszę się pozbyć. Rosły w bok i prawdopodobnie uciskały na nerwy. Wprawdzie były zdrowe, jednak nie brały czynnego udziału w gryzieniu pokarmu. Pani ortodontka powiedziała, że nawet jeśli nie zdecyduję się na założenie aparatu, to ósemki należy usunąć.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie przeczytała wszystkich dostępnych informacji w internecie na temat ekstrakcji ósemek. Czego to ja się nie naczytałam! Po lekturze wszystkich możliwych relacji z wyrywania ósemek spodziewałam się bólu, krwotoku, suchego zębodołu (:)), opuchlizny twarzy, siniaków na policzkach, zwolnienia lekarskiego oraz konieczności jedzenia pokarmów płynnych co najmniej przez tydzień. Gdy nadszedł dzień wizyty u dentysty, Michał kupił mi chyba z 5 dużych opakowań lodów :). Nie zmieniło to jednak faktu, że na zabieg usunięcia lewej górnej ósemki pojechałam roztrzęsiona.
O tym, że usunięciem moich ósemek będzie zajmował się dr Paweł Nieckula wiedziałam już dawno. O tym denyście możecie przeczytać tutaj oraz w serwisie Znany Lekarz. U dr. Nieckuli ponad dwa lata temu leczyłam kanałowo zęba i mimo wszelkich dyskomfortów jakie towarzyszą tego typu zabiegom, wizyty u niego wspominam dobrze. Dodatkowo, opinie zaczerpnięte na jego temat ze znanylekarz.pl oraz fakt, że jest wykładowcą na WUM, w zakładzie chirurgii stomatologicznej utwierdziły mnie, że jest profesjonalistą i ósemki będę wyrywać właśnie u niego. Na marginesie, jest to nowy ulubiony dentysta Michała 😉
Po wejściu do gabinetu porozmawialiśmy chwilę o ewentualnych powikłaniach – z tego względu, że za 9 dni wybierałam się na urlop do Szwajcarii, na snowboard. Dr Nieckula zapytał, czy wybieram się do Europy. Podejrzewam, że chodziło o to, że a) dostęp do służby medycznej będzie b) ewentualne loty po Europie odbywają się na określonej wysokości, co może mieć związek ze zmianami ciśnienia. Szwajcaria okazała się kierunkiem “bezpiecznym”. Przed wyrwaniem zęba dostałam oczywiście znieczulenie. Podaniu towarzyszyły dwa ukłucia w podniebienie oraz w dziąsło. Była to najmniej przyjemna część zabiegu, jak się później okazało. Dentysta uprzedził mnie o możliwym wrażeniu trudności w oddychaniu przez usta. Zapytałam wtedy: To co mam w takiej sytuacji robić? – Oddychać przez nos. Bo nos służy do oddychania, prawda? Kolejną dziwną rzeczą było to, że nie czułam standardowego dla znieczuleń stomatologicznych drętwienia warg i połowy twarzy, bałam się nawet, że znieczulenie nie działa! Zatem gdy dr Nieckula powiedział, że zaczynamy, naprawdę się bałam – że bedzie boleć i że ogólnie będzie to straszny zabieg 😉
A wyglądało to tak: doktor włożył mi do ust jakieś narzędzie i zapytał, czy boli. Nic nie czułam, więc wymamrotałam, e-ee (czytaj: nie boli). Kolejny raz padło pytanie: A tutaj boli? Odpowiedziałam, że nie – nic nie czułam, nie miałam nawet wrażenia, że coś nieprzyjemnego się dzieje. Czasem tak jest, że nic nie boli, ale czucie jest. A ja nie czułam nic. Dr Nieckula po raz trzeci zadał mi pytanie: A to boli? Nie bolało. Usłyszałam ciche trzaśnięcie i – jak wynika z relacji Michała – delikatnie podskoczyły mi nogi na fotelu. No to już po wszystkim – usłyszałam. Hura! 😀 Po tym wszystkim doktor zatkał mi nos i kazał dmuchać, jak małemu dziecku, w chusteczkę. Podejrzewam, że było to po to, żeby wyrównało się ciśnienie. Dostałam wacik do ust, zalecenie wyrzucenia go po 30 minutach oraz niejedzenia przez 2 godziny. I tyle.
Zaraz po usunięciu zęba czułam się bardzo dobrze. W drodze powrotnej kupiliśmy z Michałem sterylne gaziki oraz leki przeciwbólowe. Uwierzcie jednak, że z leków w ogóle nie musialam korzystać, gdyż ani tego dnia ani następnego nie miałam absolutnie żadnych dolegliwości. Nie spuchł mi policzek, nie miałam siniaka i nic mnie nie bolało. Nie zrobił mi się też żaden suchy zębodół 😀 (w słowniku Michała: suchodół xD). Krew przestała sączyć się po około 2-3 godzinach, zdecydowanie pomocne było zjedzenie lodów. 12 godzin po zabiegu (czyli następnego dnia rano) jadłam wszystko i były to normalne pokarmy – nie papki :). Rana zagoiła się w przeciągu kilku dni i gdyby nie fakt, że wyjechałam na urlop, na usunięcie ósemki umówiłabym się na kolejny tydzień. Minęły jednak 3 tygodnie, zanim pozbyłam się kolejnej.
Różnica była taka, że jej usunięcie nie trwało 15 sekund, tylko może 30 🙂 Prawdopodobnie dlatego, że była nieco bardziej wykrzywiona. Zabawne było to, że w pracy każdy patrzył na mnie z niedowierzaniem, gdy wspomniałam, że dzień wcześniej miałam usuniętą ósemkę. Podobnie jak przy pierwszej, jadłam normalnie – pamiętam nawet, że było to spaghetti bolognese 😉
Wiem, że każdy przypadek jest inny i nie zawsze zabiegi te przebiegają tak bezproblemowo. Aby zminimalizować ryzyko wystąpienia problemów warto znaleźć dobrego dentystę, najlepiej chirurga, który zna się na rzeczy. Słyszałam od znajomych o dentystach, którzy zabierają się ekstrakcję zębów, a nie mają do tego umiejętości. Efekty są takie, że szarpią zęby przez 45 minut, pomagają sobie kolanami, którymi zapierają się o ciało pacjenta (!), a efekt i tak jest opłakany. Słyszałam też, “dobrą radę”, że chirurg wyrywający zęby musi być silny ;). To można jednak między bajki włożyć – chyba wzięło się to z dawnych czasów, kiedy rwaniem zębów zajmowali się kowale :D. Siła nie ma tu nic do rzeczy – przecież nie chcemy, żeby dentysta szarpał nasze zęby, prawda? Na szczęście w dzisiejszych czasach są inne techniki i narzędzia, które pozwalają na bezbolesne, profesjonalne usuwanie zębów bez odwoływania się do szarpania.
Jeśli po przeczytaniu tego wpisu zdecydujesz się odwiedzić doktora Nieckulę, będzie nam miło, jeśli wspomnisz, że do wizyty zachęciła Cię treść zadrutowani.pl 🙂 Im więcej profesjonalistów wie o naszym blogu, tym lepszej weryfikacji podlegać będą treści, które umieszczamy tu dla Was.