Myślę, że nie minę się z prawdą, gdy napiszę, że pytanie o konieczność ekstrakcji zębów przed rozpoczęciem leczenia ortodontycznego należy do najczęściej zadawanych, dotyczących ortodoncji. Nie ma w tym nic dziwnego – w końcu decyzja o dobrowolnym pozbyciu się jednego, na ogół zdrowego zęba jest niewątpliwie trudna, a co dopiero decyzja o pożegnaniu się z czterema zębami. Poza tym – kto pyta, nie błądzi (podobno…). A któż lepiej odpowie nam na wszystkie, nawet te najtrudniejsze pytania, niż poczciwa wyszukiwarka internetowa 😉 ;).
Zanim przejdę do meritum sprawy, pozwolę sobie przypomnieć niepodważalny fakt dotyczący ortodoncji. Nie jest ona nauką ścisłą – zalicza się ją do nauk empirycznych. Oznacza to, że nie można przyjąć niczego za pewnik – inaczej niż np. w matematyce, gdzie 2+2 zawsze wyjdzie 4. Między innymi dlatego nie istnieje pełna gwarancja 100%-owego sukcesu leczenia. Jeżeli trafiliście do odpowiedzialnych lekarzy, to na pewno podpisywaliście (lub zrobili to Wasi opiekunowie prawni) oświadczenie, że zgadzacie się na warunki leczenia, które mogą być obarczone ryzykiem błędu, w tym także powikłań.
Naszego bloga założyliśmy z myślą o dorosłych pacjentach ortodontycznych, którymi sami także jesteśmy. Dorosłość to jednak pojęcie względne. Granica wiekowa prawnie znacząca, czyli 18 lat, nie jest jednak dla ortodoncji żadnym wyznacznikiem. Na gruncie ortodoncji bardziej adekwatne będzie zatem pojęcie organizm w pełni rozwinięty, charakteryzujący się brakiem wzrostu w obrębie szczęki i żuchwy.
Właśnie przez ten brak wzrostu szczękowo-twarzowego uznaje się, że pacjenci dojrzali są grupą zdecydowanie trudniejszą do leczenia ortodontycznego niż dzieci, ze względu na wykluczenie zastosowania niektórych metod, z jednocześnie częściej występującymi chorobami przyzębia, brakami zębowymi lub też wtórnym przemieszczaniem się zębów na tle powyższych zaburzeń. Do tego dochodzi fakt, że wady ortodontyczne są u pacjentów dojrzałych nieleczone sumarycznie przez dłuższy czas niż u dzieci, co może prowadzić do ich dalszego pogłębiania [1] lub leczone wcześniej w sposób niewystarczająco efektywny.
Jeszcze inną kwestią jest fakt, że – na szczęście – każdy z nas jest zupełnie innym człowiekiem! Nasze zęby także różnią się między sobą – i to nie tylko kolorem 😃. Jedne są długie i wąskie, a inne – niemal kwadratowe. Jeszcze kolejne, choć stałe – wyglądają jak małe mleczaki. Podobnie jest z żuchwami i szczękami – dlatego właśnie każdy z nas ma inne rysy twarzy. Dla ortodonty zatem każdy z nas jest także innym przypadkiem medycznym.
Złożoność tych wszystkich czynników, z jakimi mierzą się ortodonci, wymaga od nich przede wszystkim gruntownej wiedzy z zakresu rozwoju człowieka, funkcji poszczególnych części twarzy i głowy, fizjologii, a także przyczyn wad narządu żucia [2]. Dlatego właśnie ortodoncja jest specjalizacją stomatologii, podobnie jak np. kardiologia, neurochirurgia, ginekologia, czy psychiatria są specjalizacjami w medycynie.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko? [3]
Dla wielu z nas – pacjentów, będących bądź co bądź laikami – aparat jest po prostu kawałkiem metalu, którego noszenie na zębach ma sprawić, że nie będziemy wstydzili się uśmiechać. Gdyby jednak był to po prostu kawałek metalu z kolorowymi gumkami, prawdopodobnie w sklepach dostępne byłyby aparaty, które samodzielnie można sobie przykleić do zębów. Okulary “do czytania” możemy kupić w sklepie z kosmetykami, więc kto wie – może kiedyś tak samo będzie z aparatami 😉😂
Póki co jednak kwestię montowania aparatu i ustalenie całego planu leczenia ortodontycznego powierzamy specjalistom. Skoro więc oddajemy się w ich ręce, dlaczego uzurpujemy sobie prawo do kwestionowania diagnozy i planu leczenia, które przygotował człowiek, mający o wiele większą wiedzę w tym zakresie niż my?! Mało tego – niekiedy człowiek ten wspierał się specjalistycznym narzędziem, jakim jest program komputerowy, służący do ustalenia przemieszczania zębów oraz przywracania optymalnej harmonii rysów twarzy.
Wciąż jednak w internecie, również w niektórych wypowiedziach osób komentujących nasze wpisy, można spotkać się z komentarzami, że “przecież tyłozgryz/stłoczenia/zgryz otwarty/dowolną wadę ortodontyczną można wyleczyć bez usuwania zębów”. Skąd takie odważne wnioski w ustach laików? Nie wiem. Wybaczcie, ale argument “skoro moje zęby dało się ustawić równo bez usuwania, to wadę innego czytelnika także da się skorygować bez uciekania się do ekstrakcji” jest całkowicie bezpodstawny.
Mnie osobiście nie przekonuje także zdanie wypowiadane rzekomo przez niektórych dentystów, że teraz już w ortodoncji nie stosuje się ekstrakcji. Już kiedyś pisałam o tym, że jest to wyłącznie chwyt marketingowy, który wycisza nasze największe obawy związane z podjęciem leczenia ortodontycznego – czyli potencjalne usuwanie zębów.
Przyznaję, ja też kiedyś szukałam ortodonty, który ustawiłby moje zęby bez zlecania usuwania zębów. Zanim trafiłam do miejsca, w którym podjęłam swoje leczenie, odwiedziłam gabinet reklamujący się hasłem: ortodoncja bez ekstrakcji. Podkreślę, że jest on prowadzony przez specjalistkę-ortodontkę. I wiecie co usłyszałam na dzień dobry? Że w moim przypadku ekstrakcje niestety będą konieczne.
Mili czytelnicy, jeśli Waszemu lekarzowi udało się zaproponować Wam plan leczenia, który nie przewiduje ekstrakcji, cieszcie się tym. Jeśli jednak lekarz ten głosi pogląd, że w ortodoncji już nie stosuje się ekstrakcji wiedzcie, że niestety nie ma on racji. Ten mit można by przyrównać do stwierdzenia, że w związku z rozwojem nieinwazyjnych metod leczenia różnego rodzaju wad i chorób operacje chirurgiczne są passe.
Osobiście też chciałabym móc zachować wszystkie swoje zęby i nie musieć ich wyrywać. Wiem jednak, że u niektórych (wcale nie pojedynczych) pacjentów ortodonycznych zastosowanie ekstrakcji jako pierwszego etapu leczenia ortodontycznego jest jedyną szansą na przeprowadzenie korekty zgryzu i ustawienia zębów w sposób bezpieczny dla pacjenta, minimalizujący ryzyko groźnych i/lub nieestetycznych powikłań, typu: zęby jak u konia, wypadanie zębów, pogłębienie się wady zgryzu czy uszkodzenie stawu skroniowo-żuchwowego.
Wiedzcie, że wykwalifikowany, dbający o dobro pacjenta ortodonta nie rzuca ot tak zalecenia, żeby pacjent usunął – przykładowo – cztery zęby przedtrzonowe, czyli czwórki lub piątki. Czasami jednak rodzaj wady oraz inne wskazania powodują, że tych właśnie zębów trzeba się pozbyć. Niekiedy wybór pada na inne zęby – na przykład ósemki. Nie jest to jednak widzimisię lekarza, tylko efekt analizy danego przypadku. Także i tym razem pozwolę sobie zacytować kogoś mądrzejszego w tej dziedzinie od siebie: Decyzję o ekstrakcjach podejmuje się po przeanalizowaniu wieku i ewentualnych dalszych etapów rozwojowych pacjenta, zdjęć radiologicznych, oceny profilu twarzy (metodami pomiarowymi zwanymi linią estetyczną Rickettsa i kątem nosowo-wargowym), a także pomiarem dysproporcji między szerokością zębów a długością łuku. Służy do tego tzw. wskaźnik Lundstroma, opierający się na różnicy pomiędzy obwodem łuku a sumą szerokości zębów w danym łuku. Z tejże różnicy można obliczyć niedobór miejsca, zarówno w jednym odcinku, jak i w całym łuku zębowym. Na ogół uważa się, że brak miejsca przekraczający 10 mm w szczęce lub żuchwie przemawia za stosowaniem ekstrakcji w leczeniu. Niedobór miejsca w granicach do 4 mm powinien być zlikwidowany drogą rozbudowy. W przypadkach braków mieszczących się między 5 mm a 9 mm, oprócz czynników wskazanych wcześniej, należy wziąć pod uwagę także możliwości uzyskania miejsca z zachowaniem trwałości osiągniętych rezultatów [4]. Oprócz powyższych czynników przed skierowaniem pacjenta do chirurga odpowiedzialny ortodonta analizuje również inne parametry – wyniki badań widoczne na zdjęciach cefalometrycznych, rysy twarzy, grubość tkanek miękkich, stan kości i przyzębia – w tym także zaniki kostne i recesje – a także ogólny stan zębów (np. obecność zębów nadliczbowych – na przykład tzw. “dziewiątek” – lub zęby martwe) oraz pracę stawu skroniowo-żuchwowego. Pod uwagę brana jest również możliwość zastosowania u danego pacjenta zabiegów i technik wspomagających ortodontyczny ruch zębów – dla przykładu kortykotomii lub mikroimplantów.
Dużo tego, prawda? Myślę, że nie trzeba tego komentować.
Kochani, wiemy, że tym jednym artykułem nie obalimy mitu o rzekomym niestosowaniu ekstrakcji w ortodoncji. Poza tym, jak już dobrze wiecie – nie jesteśmy lekarzami, a co za tym idzie, absolutnie nie przyznajemy sobie prawa do kierowania niczyim leczeniem. Staramy się być jednak świadomymi pacjentami i chcemy dzielić się z Wami doświadczeniami swoimi i innych osób z zakresu podjętego leczenia ortodontycznego, aby poszerzać również Waszą świadomość w tym zakresie. Nigdy jednak nie usłyszycie od nas, jaka metoda byłaby wskazana w Waszym przypadku.
Właśnie dlatego mamy również do Was ogromną prośbę: powstrzymajcie się od komentarzy krytykujących lub sugerujących zastosowanie ekstrakcji (bądź innego zabiegu) u kogoś innego niż Wy sami, zwłaszcza jeżeli komentarz ten miałby dotyczyć wpisu gościnnego, publikowanego na naszym blogu. Pamiętajcie, że wielu autorów odsłania przed Wami prywatne sprawy i naprawdę nie jest im miło czytać krytyczne komentarze pod swoim adresem (że niewłaściwie postąpili, poddając się takiej, a nie innej metodzie leczenia) oraz swoich lekarzy prowadzących (zwłaszcza, gdy na pacjent jest zadowolony z efektów). Apelujemy także do specjalistów z branży – nie po po to publikujemy wpisy gościnne, aby osoba, która nigdy nie widziała i nie zbadała danego pacjenta, publicznie podważała zastosowaną u niego metodę leczenia.
Na koniec – nieco metaforycznie i poetycko – zwracamy się do wszystkich osób, które szukają diagnozy i rozwiązania swoich problemów zdrowotnych u wujka Google: choć Adam Mickiewicz wielkim poetą był (serio, jestem fanką Mickiewicza), to zaufajcie specjalistom i ich szkiełku i oku 😄. W internecie możecie poznać jedynie doświadczenia innych pacjentów, ale nie znajdziecie diagnozy dla siebie.
Jeśli znajomi planują wyprostować swoje zęby, podajcie im nasz adres 😉💕!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiła(e)ś, dołącz do nas na Instagram 🌅 oraz Facebook 👍.
[1] Przedmowa [W:] Zarys współczesnej ortodoncji pod red. prof. dr.hab. n.med. Ireny Karłowskiej, “Wydawnictwo Lekarskie PZWL”, Warszawa 2016, str. 1
[2] ibidem
[3] Mickiewicz Adam, Romantyczność
[4] Karłowska Irena, Ekstrakcja zębów w regulacji zgryzu [W:] Tenże (red.) Zarys współczesnej ortodoncji, “Wydawnictwo Lekarskie PZWL”, Warszawa 2016, str. 298-300